-10%
€ 7,42
Opis
Drogi Czytelniku, przed Tobą niecodzienna podróż w czasie dwie niezwykłe historie, których scenariusze napisała rzeczywistość wojny. Będzie to zaskakująca wędrówka, bo odbyły ją i opowiedziały o niej dwie małe dziewczynki Wanda i Maria (Donia), cioteczne siostry z Kresów Wschodnich. Przenieśmy się do świata ich przeżyć i postrzegania wydarzeń, których optyka zmieniała się wraz z dorastaniem bohaterek, ale przede wszystkim była naznaczona dramatem wygnania i rozstaniem z sielankowym obrazem dzieciństwa sprzed wojny.
Ich losy, choć różne, połączone są tą samą nicią traumy, której nie skąpiły im dni pod niebem długo innego koloru niż lazur.
Autorka niezwykle trafnie i subtelnie wnika w umysły dziewczynek i strona po stronie odwzorowuje szczegóły ich życia w piekle wojny, nawet te najbardziej osobiste, a toczące się na dwóch płaszczyznach tej namacalnej zewnętrznej oraz myśli i emocji dziecka, które dorasta. Z lapidarnych retrospekcji i szczątkowych zapisków w pamięci, tonu głosu w słuchawce telefonu, wyrazu twarzy podczas rozmów (dzisiaj już ze staruszkami) złożone są portrety bohaterek, których losy były dalekie od poukładanego i przewidywalnego życia.
Zapraszam do towarzyszenia Marii Szatroń w podróży po kolejnych stacjach exodusu rodziny od Wileńszczyzny przez stepy Kazachstanu, Iran, Indie, obozy w Afryce, aż do zacumowania w brytyjskim porcie oraz Wandzie Giesmin w tułaczce od miasta do miasta w poszukiwaniu domu, a przede wszystkim do wejścia w świat narratorek. W świat, którego nie widać, ale który jest w sferze ich uczuć i doznań, a do którego wprowadza nas Autorka.
Michał Szewczyk
Porcelanę w domu w Zarzeczu stłukli rosyjscy żołnierze w październiku 1939 roku. Wojna od zachodu przyszła parę tygodni wcześniej, ta druga bliższa dopadła nas z Lidy. Otoczyła dom ze wszystkich stron, wdarła się z wrzaskiem do środka, pluła przekleństwami, strzelała na postrach i na oślep, plądrowała pokoje, niszczyła, groziła. Żądała wódki i jedzenia. Była pijana. Zabrała światu kolory, dokładnie i na długo nauczyła strachu, zniszczyła oczywisty porządek rzeczy i zmieniła go nieodwracalnie. Sprawiła, że nie chciało się niczego pamiętać. Nie przypominać Może kiedyś, później. A to znaczyło, że może być lżej, tak jakby TO się nie stało. Prawie Ojciec sam nosił i podawał im wódkę. Żądali więcej i więcej, zbyt pijani, żeby mówić. Słowa zastąpił bełkot i prostackie gesty. Potem był pijacki niebyt, sen, z którego podnosili się chwiejnie, nie mniej źli, żądni Czego? Ubijom! Zastrelim!... tego chcieli.
(Wanda)
Jest cicho. Ludzie śpią. Mama mówi, że są chorzy. Ja jestem zdrowa, ale inne dzieci też chorują i śpią. A potem się nie budzą. I dorośli też. Na postoju otwierają się drzwi i pani, a czasem pan, z opaskami czerwonego krzyża na rękawach pokazują palcem na śpiących. Żołnierze ich zabierają i wynoszą z wagonu. A potem kładą na ziemi. Śpiący leżą nieruchomo w równym rzędzie, są duzi albo mali. Dużo dzieci. I ta śliczna dziewczynka, która siedziała obok swojej mamy i popatrzyła na mnie zanim usnęła. Nie wiem gdzie podziała się jej mama. A w wagonie wszyscy płaczą. Jest mi dziwnie. Chcę do domu i do Mani. Jestem głodna.
(Maria)
Ich losy, choć różne, połączone są tą samą nicią traumy, której nie skąpiły im dni pod niebem długo innego koloru niż lazur.
Autorka niezwykle trafnie i subtelnie wnika w umysły dziewczynek i strona po stronie odwzorowuje szczegóły ich życia w piekle wojny, nawet te najbardziej osobiste, a toczące się na dwóch płaszczyznach tej namacalnej zewnętrznej oraz myśli i emocji dziecka, które dorasta. Z lapidarnych retrospekcji i szczątkowych zapisków w pamięci, tonu głosu w słuchawce telefonu, wyrazu twarzy podczas rozmów (dzisiaj już ze staruszkami) złożone są portrety bohaterek, których losy były dalekie od poukładanego i przewidywalnego życia.
Zapraszam do towarzyszenia Marii Szatroń w podróży po kolejnych stacjach exodusu rodziny od Wileńszczyzny przez stepy Kazachstanu, Iran, Indie, obozy w Afryce, aż do zacumowania w brytyjskim porcie oraz Wandzie Giesmin w tułaczce od miasta do miasta w poszukiwaniu domu, a przede wszystkim do wejścia w świat narratorek. W świat, którego nie widać, ale który jest w sferze ich uczuć i doznań, a do którego wprowadza nas Autorka.
Michał Szewczyk
Porcelanę w domu w Zarzeczu stłukli rosyjscy żołnierze w październiku 1939 roku. Wojna od zachodu przyszła parę tygodni wcześniej, ta druga bliższa dopadła nas z Lidy. Otoczyła dom ze wszystkich stron, wdarła się z wrzaskiem do środka, pluła przekleństwami, strzelała na postrach i na oślep, plądrowała pokoje, niszczyła, groziła. Żądała wódki i jedzenia. Była pijana. Zabrała światu kolory, dokładnie i na długo nauczyła strachu, zniszczyła oczywisty porządek rzeczy i zmieniła go nieodwracalnie. Sprawiła, że nie chciało się niczego pamiętać. Nie przypominać Może kiedyś, później. A to znaczyło, że może być lżej, tak jakby TO się nie stało. Prawie Ojciec sam nosił i podawał im wódkę. Żądali więcej i więcej, zbyt pijani, żeby mówić. Słowa zastąpił bełkot i prostackie gesty. Potem był pijacki niebyt, sen, z którego podnosili się chwiejnie, nie mniej źli, żądni Czego? Ubijom! Zastrelim!... tego chcieli.
(Wanda)
Jest cicho. Ludzie śpią. Mama mówi, że są chorzy. Ja jestem zdrowa, ale inne dzieci też chorują i śpią. A potem się nie budzą. I dorośli też. Na postoju otwierają się drzwi i pani, a czasem pan, z opaskami czerwonego krzyża na rękawach pokazują palcem na śpiących. Żołnierze ich zabierają i wynoszą z wagonu. A potem kładą na ziemi. Śpiący leżą nieruchomo w równym rzędzie, są duzi albo mali. Dużo dzieci. I ta śliczna dziewczynka, która siedziała obok swojej mamy i popatrzyła na mnie zanim usnęła. Nie wiem gdzie podziała się jej mama. A w wagonie wszyscy płaczą. Jest mi dziwnie. Chcę do domu i do Mani. Jestem głodna.
(Maria)
Wydanie
Rok wydania: 2019, oprawa: broszurowa
Opis wydania
Strony: 235, Format: 210x145 mm
Wydawnictwo
Kategoria