Prawdziwe świadectwo bezkompromisowej miłości do Ukrzyżowanego.
Gdy mówimy o Matce Teresie, wielu z nas ma przed oczami pochyloną, łagodną staruszkę w hinduskim sari, która poświęciła się ubogim. Taki jej obraz, wykreowany przez media, jest miły, niegroźny i trochę sentymentalny. Można się nim przez chwilę wzruszać, ale nie tłumaczy on jej niesamowitego wpływu na ludzi, którzy się z nią spotykali. Aby naprawdę zrozumieć piękno i wielkość tej kobiety, trzeba poznać ją znacznie lepiej. Ta książka to pomoc w takim właśnie pogłębionym zrozumieniu tej fascynującej postaci. Zanim o Matce Teresie dowiedział się cały świat, musiała przejść bardzo długą drogę. Jako młoda dziewczyna opuściła swoje rodzinne miasto, Skopje, wstąpiła do Sióstr Loretanek w Irlandii i wyjechała do Indii. Życie w klasztorze dawało poczucie stabilizacji. Jednak po jakimś czasie okazało się, że Jezus chce, by porzuciła bezpieczeństwo i weszła w nieznane. Zrobiła to, chcąc spełnić każde pragnienie Ukochanego. Wyszła na ulice Kalkuty, by odnaleźć odrzuconych, trędowatych i umierających. Aby im służyć, założyła nowe zgromadzenie zakonne Misjonarki Miłości. Nikt, poza kilkoma zaufanymi osobami, nie wiedział, że wtedy utraciła poczucie Jego obecności. Aż do śmierci wypełniała swoje zadanie wśród najbiedniejszych z biednych, doświadczając głębokich, wewnętrznych ciemności.
Życie Matki Teresy opowiedziane jest w tej książce bez przemilczeń. Autorka przedstawia je z wielu stron, uwzględniając również głosy krytyków. Dzięki temu historia świętej przestaje być odrealnioną legendą, a ukazuje się jako prawdziwe świadectwo bezkompromisowej miłości do Ukrzyżowanego. Poznajcie ją z tej wnikliwej, rzetelnej i znakomicie napisanej biografii, która pokazuje, jak wrażliwa, albańska dziewczyna, urodzona w prowincjonalnym mieście Imperium Osmańskiego, stała się jedną z najważniejszych postaci XX wieku.
Ze świętą Teresą z Kalkuty rozmawiam, kiedy czuję, że potrzebuję wytchnienia, gdy mam poczucie, że ilość spraw i ludzkich problemów mnie całkowicie przerasta. Jej odpowiedzi nie mają w sobie nic z tanich, psychologicznych pocieszeń: Przestań się skupiać na sobie, inaczej nie dojdziesz do niczego. Zamiast przyjmować postawę oto ja, otwórz się na innych i pomyśl o bliźnich. Gdy bowiem zaczniesz dawać, otrzymasz najwięcej. Na tym polega szczęście. Ewangeliczna logika, od której przechodzą aż ciarki.Najpierw Jezus, później ubodzy, a na końcu ja tak najkrócej można streścić postać Matki Teresy. Jej świętość w tym samym stopniu fascynuje, co jednocześnie onieśmiela. Któż bowiem o własnych siłach jest w stanie tak żyć? Pocieszać innych, nawet samemu nie będąc pocieszonym. Bardziej kochać, niż chcieć być kochanym, być wsparciem dla ludzi, nawet kiedy samemu tego wsparcia się nie otrzymuje. Jej droga do świętości prowadziła przez całkowite ogołocenie z siebie samego. Dla świętej z Kalkuty ciemność stała się światłem, samotność darem, upokorzenia przyniosły wolność serca, a odrzucenie okazało się łaską, dzięki której mogła utożsamić się z wszystkimi, których ten świat odrzucił. Przerażające? Być może, ale właśnie w tym miejscu rozpoczyna się życie nadprzyrodzone.
Krzysztof Pałys OP