Pytanie ,,na co komu tożsamość?" przypomina pytanie ,,na co komu Bóg?". Budzi też podobny spór o swoją dorzeczność, spór rozpięty między bezwarunkową afirmacją i kategorycznym zaprzeczeniem. Dla jednych tożsamość jest palącą kwestią naszych czasów, a jej rozpoznawanie naszym głównym zajęciem. Inni gniewnie rozprawią się z zawartym w tym pojęciu złudzeniem sensu i wyzwolenia.
W rzeczywistości nie oddajemy się namiętnie rozważaniom o naszej tożsamości. I tylko czasem, wytrąceni z rutyny, wzburzeni siłą nieprzewidywalnego, na chwilę przerywamy codzienną krzątaninę, by wsłuchać się w mowę ciała i głosy naszej natury, w których raczej wyczujemy, niż usłyszymy pytania - kim jestem i jakie jest moje miejsce. Bo nie możemy cofnąć czasu, by przeżyć na nowo. Bo czujemy się przytłoczeni samowystarczalnością świata.
Chcemy zatem zrozumieć, kim jesteśmy, bo jesteśmy ciekawi, co z nami będzie. Ciekawość ta wyraża intuicyjną, nie zawsze uświadomioną ufność w ontologiczną ciągłość naszego życia, na przekór pokusie sprowadzenia go do ciągu nieskojarzonych wydarzeń i rozpraszania świadomości na bezładny zbiór stanów wiedzy i ducha.